niedziela, 12 sierpnia 2012

Gorączkowa noc.

Kilka nocy temu, obudził nas przeraźliwy krzyk Tosi. Zdenerwowana poderwałam się, żeby czym prędzej  wyciągnąć ją z łóżeczka, przytulić i uspokoić. Tosia jednak odpychała się ode mnie krzycząc coraz głośniej i głośniej jakby mnie nie poznała. Łatwo można to było wytłumaczyć wysoką gorączką (ach te 3-dniówki!), nie mniej jednak nie wiedziałam co mam dalej robić. Ze łzami w oczach włączyłam światło i zaczęłam chodzić po mieszkaniu licząc na to, że rozpozna jakiś element, który ją uspokoi.
Dopiero kiedy usiadłyśmy obok psów leżących na kanapie, Tosia przestała płakać, przytuliła się do grzbietu Ketila i po kilku minutach zasnęła. Wygląda na to, że czasami pies jest lepszy niż najbardziej kochający i troskliwi rodzice...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz